Lost in Translation: culchies

translation_articles_icon

ProZ.com Translation Article Knowledgebase

Articles about translation and interpreting
Article Categories
Search Articles


Advanced Search
About the Articles Knowledgebase
ProZ.com has created this section with the goals of:

Further enabling knowledge sharing among professionals
Providing resources for the education of clients and translators
Offering an additional channel for promotion of ProZ.com members (as authors)

We invite your participation and feedback concerning this new resource.

More info and discussion >

Article Options
Your Favorite Articles
Recommended Articles
  1. ProZ.com overview and action plan (#1 of 8): Sourcing (ie. jobs / directory)
  2. Réalité de la traduction automatique en 2014
  3. Getting the most out of ProZ.com: A guide for translators and interpreters
  4. Does Juliet's Rose, by Any Other Name, Smell as Sweet?
  5. The difference between editing and proofreading
No recommended articles found.

 »  Articles Overview  »  Miscellaneous  »  Lost in Translation: culchies

Lost in Translation: culchies

By Magdalena Rej (X) | Published  06/13/2009 | Miscellaneous | Recommendation:RateSecARateSecARateSecARateSecARateSecI
Contact the author
Quicklink: http://est.proz.com/doc/2435
Author:
Magdalena Rej (X)
Poola
inglise - poola translator
 
View all articles by Magdalena Rej (X)

See this author's ProZ.com profile
Lubią wtrząchnąć kanapkę ze zdrowym kawałem szynki, chociażby w samochodzie, tuż przed meczem ukochanego GAA, zagryzając chrupkami Tayto o smaku cebulowo-serowym lub herbatnikiem posmarowanym grubo masłem. Przed robotą spluwają w ręce, a przed obiadem – najlepiej wielką michą gulaszu – zacierają je z radością. Zaczynają rozmowę od „Do ya know whos dead?,” krzyczą z radości „Yeeeooo,” i mówią rzeczy w stylu „Arra fer Jaysus sake?” lub „Well, Holy God ... will ya look at that!;” wydają z siebie głębokie „aaah” po pierwszym „sup of tae.” Ich ulubiona piosenkarka to Shania Twain. I z lubością wciągają woń kiszonki.
Nie lubią wina i odtłuszczonego mleka, krykieta, i Eminema. Rozpaczają podczas „loosin ta Cork” lub, gdy Dublin wygrywa w konkursie „Rose of Tralee.” Budżet, podatki, wypisywanie czeków i ceny diesla to dla nich zło konieczne. A w większym mieście czują się nieswojo. O kim mowa? To oczywiście „culchies,” ochrzczeni tak, w nieco pogardliwy sposób, przez „miastowych” („mulchies”) mieszkańcy irlandzkiej prowincji. Co ciekawe, zdania na temat pochodzenia samego terminu są podzielone, nawet wśród opinii publicznej rodem z Irlandii.
Niektórzy twierdzą, że to swoiste przezwisko wymyślili mieszkańcy miejscowości Edenderry, położonej w środkowej części kraju, gdzie w pierwszej połowie XX wieku zaczęli się osiedlać przybysze z hrabstw Mayo i Donegal. Według ich teorii określenie „culchies” pochodzi od irlandzkiego coill – las, w liczbie mnogiej coillte. Z historycznego punktu widzenia wyglądało to mniej więcej tak: na mocy ustawy z 1 czerwca 1945, ludność wywodząca się głównie z miejscowości Kiltimagh (Coillte Mach) w hrabstwie Mayo zaczęła stopniowo osiedlać się w środkowej części kraju. Ustawa, o angielskiej nazwie Turf Development Act, miała bowiem regulować produkcję, dystrybucję oraz dostawę torfu – cennego materiału opałowego – na terenie całego kraju. Nad właściwą realizacją postanowień czuwać miała specjalnie powołana do tego celu komisja Bord Na Móna. A „culchies” przecież nie cierpią mokrego torfu.
Zaprzeczeniem powyższej tezy był opublikowany 24 listopada 1997 roku w dzienniku Irish Times artykuł T.J. O’Keeffe, w którym autor wyjaśniał niemalże z oburzeniem: „W latach 30 i 40 XX wieku zwykliśmy wmawiać dublińczykom, że pochodzimy z Cúl Siar Amach. Staliśmy się przez to budzącymi grozę Culchies... Kto, na litość boską, wymyślił tę bzdurę z Kiltimagh?”
Coś w tym jednak musiało być, jako że określenie „culchie” podobno – według kolejnej teorii – powstało w latach 40 XX wieku na uniwersytecie w Galway, gdzie używano go w odniesieniu do studentów wydziału rolniczego.
Z kolei Paul Gallagher, również dziennikarz Irish Times twierdzi, że wbrew pozorom prawdziwy „culchie” to „sprytny osobnik przechytrzający tych, którzy niedoceniają jego możliwości.”
W 1999 roku w dzienniku Sunday Tribune Leanne Thrust zastosowała po raz pierwszy na forum publicznym neologizm „culchiedom,” który w wolnym tłumaczeniu oznaczać mógłby tyle co polskie „wieśniactwo,” lub „buractwo,” itp., tyle że z okolic Navan. A przecież równie dobrze mogłoby chodzić o zwykłe uprawy („culture/cultivation”), bo kiszonka wydziela zapach, który „culchies” lubią najbardziej...


Copyright © ProZ.com, 1999-2024. All rights reserved.
Comments on this article

Knowledgebase Contributions Related to this Article
  • No contributions found.
     
Want to contribute to the article knowledgebase? Join ProZ.com.


Articles are copyright © ProZ.com, 1999-2024, except where otherwise indicated. All rights reserved.
Content may not be republished without the consent of ProZ.com.